Geoblog.pl    KasiaKo    Podróże    Puchacz w Azji    Hanoi - motorbike madame?!
Zwiń mapę
2013
18
paź

Hanoi - motorbike madame?!

 
Wietnam
Wietnam, Hanoi
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 7831 km
 
4 dni w Hanoi, trochę dłużej niż planowałam, ale wszystko ułożyło się dobrze.

Zaraz po przylocie pierwszą rzeczą jaką znalazłam był najtańszy i chyba najgorszy z możliwy hostel. Położyłam się tam spać na kilka godzin, a później ogarnęłam CS-a. Okazało się, że jest jeden koleś który może mnie przenocować, kupiłam więc lokalny numer i do niego zadzwoniłam. Przez to trafiłam do najmniejszego mieszkania w jakim byłam, nawet Dom Kereta jest przestronny przy tym miejscu. Mieszkanie miało maksymalnie 9m kwadratowych na których zmieściła się kuchnia,dwuosobowe łóżko, prysznic i toaleta. Co prawda nawet ja, przy moich 1,60 musiałam brać prysznic na stojąco, ale nadal imponujące jest jak można zmieścić tyle rzeczy na tak małej przestrzeni. Mieszkanie to miało jeszcze lokatora (mój host tam nie mieszkał), który został uprzejmie wywalony stamtąd na czas gdy ja tam zamieszkałam, brakowało tam tylko internetu, którego potrzebowałam (a, co!).

W międzyczasie szwędałam się po mieście, w zasadzie to ciągle się gubiłam. bo to co było na mapie w żadnym stopniu nie odpowiadało rzeczywistości Na pierwszy rzut oka Hanoi wydaje się bardzo głośne (takie jest!) i strasznie chaotyczne (to już nie do końca), ale ogólnie sprawia wrażenie miejsca dość nowoczesnego (co jak zwykle mnie zdziwiło). Pierwszego dnia było nieznośnie duszno i gorąca, ale następnego dnia zaczęło padać i się ochłodziło (chyba przewrócone na grzbieciki karaluch to zwiastują).

Głównym celem po przylocie było dla mnie kupienie motoru, nie jest to trudne w kraju gdzie większość osób motor posiada i jest on głównym środkiem lokomocji. Swój postanowiłam kupić od Australijczyka i jego dziewczyny Wietnamki, którzy obiecali, że nauczą mnie jeździć (mam nadzieję, że im się udało), a dodatkowo pomogli mi kupić kask i nauczyli jeść patyczkami (dopiero czwartego dnia się tego dotknęłam, a to jest banalnie proste!)

To może kilka słów o jedzeniu. Tak, jest przepyszne! I bardzo tanie! I w ogóle super! Co prawda nie jadłam jeszcze zbyt wiele, bo jakoś tak się złożyło, że przez pierwsze dwa dni nie jadłam nic, ale to co jadłam było przepyszne. Odkryłam (chyba) zależność, że im gorsza okolica tym lepsze jedzenie, najlepsze coś-przypominające-smażone-taco-z-kiełkami-bambusa jadłam w dzielnicy gdzie sprzedawali tylko sznurek i taśmę, i nic więcej. Z drugiej strony nie do końca ogarniam co się jak i z czym je (pomyliłam papier ryżowy z serwetką), ale co tam.

W międzyczasie przeprowadziłam się do hostelu, gdzie wieczorem, przez godzinę dawali darmowe piwo (dzięki Doda i Mintai), może nie było ono najlepsze, ale jak dla mnie smakowało całkiem spoko i rozluźniało atmosferę (dla niektórych chyba za bardzo). W sumie ludność w hotelu byłą zdecydowanie lonleyplanetowa co nie do końca mi odpowiadało (zawsze myślałam, że nic do nich nie mam, ale chyba już mam), na szczęście udało mi się spotkać parę normalnych osób. Właśnie tam poznałam Brandona, Australijczyka, który też chciał kupić motor i jechać na południe ale sam się bał i zrezygnował, postanowiliśmy, że w dwójkę weselej i że jedziemy jak tylko kupi motor ( ja swój miałam już zaklepany). Tak jakoś wyszło, że międzyczasie Brandon spotkał Brytyjczyka i Holendra, którzy mieli taki sam plan i w ten sposób stworzyła się 4 osobowa ekipa. Dzisiaj ogarnęliśmy wszystko co trzeba i jutro ruszmy do Hai Phong nad zatokę Ha Long!

PS. Więcej rzeczy pamiętam, ale zapomniałam o nich napisać, obiecuję opowiedzieć przy piwku na Wandy!
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedziła 2% świata (4 państwa)
Zasoby: 21 wpisów21 1 komentarz1 45 zdjęć45 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
14.10.2013 - 23.11.2013