Geoblog.pl    KasiaKo    Podróże    Puchacz w Azji    Ba Be – na drogach które nie istnieją
Zwiń mapę
2013
22
paź

Ba Be – na drogach które nie istnieją

 
Wietnam
Wietnam, Chợ Rã
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 8197 km
 
Cat Ba nie jest duża więc objechanie jej nie zajęło mi zbyt wiele czasu, głównym zajęciem jakie sobie znalazłam było gapienie się na rolników zbierających ryż, łaziłam po tych polach chyba dwie godziny. Trochę chwiejnym krokiem chodziłam, bo udało mi się nieźle przywalić głową w znak jak przypinałam do niego motor.
Gdy wróciłam do hotelu okazało się, że chłopaki spełnili swoją obietnicę z początków wspólnej podróży czyli przefarbowali włosy. Teraz jeden był zielony, a drugi niebieski. Uparcie twierdzili, że farba jest zmywalna, ale nie wiem skąd byli tego tacy pewni skoro fryzjerki mówiły tylko po wietnamsku. Okazało się też, że chcą oni zostać jeszcze kilka dni na wyspie, co mi już zupełnie nie pasowało. Zazdroszczę im, że mają 3 miesięczne wizy, ja niestety mam tylko na miesiąc więc musiałam jechać, poza tym dłużej bym chyba na tej wyspie nie wytrzymała. Chociaż sprzedawali to coś ala taco z kiełkami co jak się dowiedziałam nazywa się bánh xèo i jest jedną z moich ulubionych tutejszych potraw, dają do tego sos rybny (myślałam, że to taka zupa) i papier ryżowy i razem smakuje nieziemsko.
We wtorek z samego rana (no może nie z samego, pierwszy prom do Ha Long City był dopiero o 9) złapałam prom. Cała zabawa polegała na tym, że prom był dość tani. bo kosztował jakieś 9 zł a przepływał przez słynną zatokę. Może nie pływał dookoła niej tak jak statki wycieczkowe, ale godzinny rejs mi wystarczył na podziwianie widoków (no, dobra mogłabym jeszcze kilka godzin tak pływać). Szczerze mówiąc jest co podziwiać, naprawdę robi wrażenie, przede wszystkim zatoka jest ogromna. Nie spodziewałam się, że będzie aż tak wielka! Dodatkowym umilaczem podróży było wietnamskie disco puszczane z jednego z samochodów, nic tylko się rozkoszować. Samo miasto (Ha Long) trzeba przyznać jest straszne, ta część przez którą ja przejeżdżałam wyglądała jak getto dla bogatych Wietnamczyków, w stylu europejskim.

Moim następnym celem było jezioro Ba Be, założyłam, że dojadę tam w dzień, no i nie udało się. Nie wzięłam pod uwagę jak zaskakiwać potrafią tutejsze drogi. Zaczęło się dobrze równa, szeroka droga, łącząca Ha Long z Hanoi, później też nie było źle, droga wciąż równa chociaż nie tak szeroka. Później zaczęły się góry i droga przestała być równa, często przestała być w ogóle. Moja mapa okazał się niesamowicie niedokładna, w tym rejonie pominięto chyba 70% istniejących dróg (istniejących to może za duże słowo). Skutek był taki, że co chwila skręcałam nie tam gdzie powinnam i gubiłam się na bezdrożach. Oczywiście to nie jest narzekanie, bo podobało mi się niesamowicie! Te górskie wioski są niesamowite, to już zupełnie inny klimat i inni ludzie, dużo milsi, pomocni i ciekawi kto do nich przyjechał. W dodatku jest tu jeszcze taniej! Co prawda w moim odczuciu jedzenie jest trochę gorszę, no i chyba się zmienia język, bo nie rozumieli już moich wietnamskich notatek.
Ostatecznie do Ba Be nie zostało mi zbyt wiele, ale noc zmusiła mnie do pójścia spać więc rozstawiłam namiot w jakichś krzaczkach przy drodze. No i tu ciekawostka jako, że mój namiot został ranny podczas tegorocznego Woodstocku musiałam go naprawić, co zrobiłam, niestety chyba szkody były nieodwracalne bo jak tylko rozstawiłam namiot, to co naprawiłam znowu się popsuło. No cóż Woodstock zabrał, Woodstock będzie musiał oddać, w przyszłym roku. O ile nie będzie jakichś ulew to namiot przeżyje.
W ogóle zaczęłam doceniać mój komputerek, bo jak się kładzie człowiek o 18-nastej to ciężko zasnąć, a tak mogę sobie przynajmniej kilka odcinków Fringe obejrzeć jak mi się samej w namiocie nudzi i iść spać. Spało się nie najgorzej, brakowało mi tylko śniadania i kolacji, bo kupiłam coś co myślałam, że jest bułką a okazało się czymś surowym i niejadalnym. Rano okazało się że miejsce w którym spałam jest po trochu cmentarzem, ale takim małym więc się nie liczy, zebrałam się i pojechałam do Ba Be. Samo jezioro dupy nie urywa, ale droga i tak warta była przejechania. Kolejny cel to Sa Pa.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (5)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedziła 2% świata (4 państwa)
Zasoby: 21 wpisów21 1 komentarz1 45 zdjęć45 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
14.10.2013 - 23.11.2013