Z Hue do Hoi An nie jest daleko ale te dwa miasta dzieli "słynna" przełęcz. Hai Van. Wypożyczalnie skuterów dla turystów zrobiły z tego niezły biznes, bo można wypożyczyć skuter w jednym z tych miast, a oddać w drugim. Strasznie jest to popularne. Przejechać się warto, bo widoki są naprawdę ładne. Dodatkowo ciężarówki jadą inną drogą dlatego nie trzeba się z nimi męczyć i można spokojnie podziwiać.
Samo Hoi An też warto odwiedzić. Najlepiej jednak na czas szwędania się po starówce włożyć słuchawki do uszu i włączyć sobie dobrą muzykę, bo inaczej sprzedawcy i inni naganiacze wszystko zepsują. Miasto jest znane z krawiectwa i zakładów krawieckich jest tam mnóstwo! Jednak wątpię żeby jakiś Wietnamczyk coś tam sobie uszył, turyści za to szyją co tylko się da! Dużo jest też zakładów robiących skórzane buty i torebki. I tak zanim wyciągnęłam słuchawki kilka kobiet chciało mi skopiować moje "very najs szuz", po co mi byłyby drugie takie same buty już nie były mi w stanie wytłumaczyć.
Mimo to miasteczko wydaję się bardzo urokliwe. Szczególnie po zachodzie słońca, gdy zapalają się lampki i lampiony. Przyjemnie posiedzieć na ławeczce przy rzece i wypić zimne piwo. Niestety posiedziałam tam tylko jeden dzień, bo wizy coraz mniej a do Sajgonu jeszcze kawałek.