Geoblog.pl    KasiaKo    Podróże    Puchacz w Azji    Sajgon!
Zwiń mapę
2013
12
lis

Sajgon!

 
Wietnam
Wietnam, Ho Chi Minh City
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 9969 km
 
Pokonanie 370 km wietnamskich dróg w ciągu jednego dnia, to podchodzi chyba pod jakiś wyczyn. Na szczęście się udało! 11 godzin drogi, no dobra miałam 30 min przerwy :) Ostatnie dwie godziny to już błądzenie po Sajgonie. Miałam pecha przyjechać tam ok 18-ej więc poza tym, że było już ciemno to zaczął się wieczorny szczyt i ruch był niewyobrażalny i nie do opisania jak sądzę. Nigdy nawet nie widziałam takiego chaosu, a tu nagle stałam się jego częścią. Odkryłam też, że moja kochana Honda nie bardzo nadaje się do jazdy po mieście, a ledwie działające hamulce nie są zbyt pomocne (hamowanie butami też daje radę, a sandałami to już w ogóle najlepiej – adidasy niestety musiałam wyrzucić więc ostatni dzień jazdy był już w stylu bardziej wietnamskim). Na szczęście udało mi się dojechać do backpackerskiej dzielnicy nie zabijając siebie i innych, ale siebie przede wszystkim. Znalazłam hotel wzięłam prysznic i umarłam w spokoju.
Na początek pobytu w Sajgonie moim głównym celem była sprzedaż motoru. Najlepiej jak najszybsza, bo nie miałam już zabezpieczenia (jakoś ciężarówka je przejechała, zdarza się) więc trochę się bałam, że ktoś go ukradnie zanim zdążę go sprzedać. Poza tym nie ukrywam w stanie to on już najlepszym nie był. Hamulce były do wymiany, tak na dobry początek. Łańcuch też już długo nie pociągnie. Kopcił coraz bardziej, i zużywał coraz więcej oleju. Myślę, że tam w ogóle cały silnik był do remontu. Na szczęście udało się go sprzedać już pierwszego dnia pobytu w Sajgonie. Trochę było mi szkoda bo w końcu kilka ładnych kilometrów razem przejechaliśmy, ale cóż, takie życie :)

na motorze przejechane ok. 3300 km
zużyte ok 83l paliwa

straty:
3 węże
1 kot (rudy)
1 babuszka na rowerze (ona w porównaniu do reszty żyje, nie wiem jak jej rower)

O samym Sajgonie można by napisać całą książkę. Jak dla mnie to miasto jest niesamowite, spędziłam tam chyba 5 dni i tak na dobrą sprawę nawet nie potrafię powiedzieć co robiłam. Wiem tylko, że mi się niesamowicie podobało. Najciekawszy jest chyba ten miks wielkiej, niemal europejskiej stolicy, ze zwykłym wietnamskim miasteczkiem. Można tam dostać chyba wszystko czego dusza zapragnie. Najlepsze w całym Wietnamie kanapki, pyszne owocowe soki, a jak ktoś jest dziwny to znajdzie się Pizza Hut czy KFC (tylko po co?).
Ciekawe jest Muzeum Wojny (czy jak to się tłumaczy), dla mnie najciekawsze było ostatnie piętro, przeznaczone na wystawę fotografii wojennej (tylko czemu tak mało Capy ja się pytam?!), wybór zdjęć był całkiem niezły, chociaż w opisach mieli czasami błędy (ja znalazłam tylko jeden ale może jest więcej).
Warto też odwiedzić tamtejsze Chinatown, a najlepiej market, żeby przekonać się jak ciasno może być :)
Zostałabym tam pewnie dłużej, niestety kończyła mi się wiza więc po 5 dniach musiałam uciekać.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedziła 2% świata (4 państwa)
Zasoby: 21 wpisów21 1 komentarz1 45 zdjęć45 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
14.10.2013 - 23.11.2013